9/16/2014

Jak uczę się słownictwa?

Hej. Dzisiaj przychodzę z postem na temat tego, jak ja uczę się słownictwa. Naukę nowych wyrażeń i słów dzielę na 2 etapy: A1-B1 oraz B2-C2. I w taki właśnie sposób Wam przestawię zasady, którymi się kieruję. Od razu zaznaczę, że korzystam z programu Anki, który moim zdaniem jest najlepszy do nauki, gdyż, jest prosty w obsłudze, niezwykle skuteczny, a przede wszystkim myśli za ucznia. J

Zacznijmy od etapu pierwszego: A1-B1
Na początkowych etapach nauki języka obcego, jak i na poziomie średnio-zaawansowanym skupiam się na nauce słów bez kontekstu (nie uczę się całych zdań). Słownictwo podstawowe wchodzi do głowy zazwyczaj szybko, dlatego nie lubię dodatkowo przejmować się gramatyką, która często nie pokrywa się z tym, co już (lub dopiero) udało mi się przerobić. Nie lubię chaosu. Nauka z w zdaniach od początku jest trudna, pracochłonna oraz może zbyt szybko zniechęcić. Kontekst jest ważny dla mnie tylko wtedy, kiedy nowe słowo może sprawiać mi problemy, np. jest trudne do zapamiętania lub jego użycie jest dość specyficzne.
Oprócz słówek, które tłumaczę podczas czytania, często korzystam z gotowych list, z których robię selekcję. Wybieram jedynie te, które uznam, że są ciekawe lub niezbędne.

Etap drugi B2-C1
To etap, w którym zaczyna się słownictwo bardziej skomplikowane i wymaga większej uwagi uczącego się. Często wyraz nie jest równy swojemu synonimowi, więc tutaj kłaniają nam się również kolokacje, które najlepiej zapamiętuje się w zdaniach. Dochodzi do tego słownictwo, które może być nam obce nawet w języku ojczystym. O ile w etapie pierwszym dobrze sprawdziłyby się programy z gotową bazą słownictwa, tak jestem ogromnym przeciwnikiem ograniczania się jedynie do tego typu rozwiązań na poziomie bardziej zaawansowanym, gdyż jest w nich zbyt niewiele zdań przykładowych, które są najważniejsze! Samo słowo na nic się zda. Owe programy mają jednak pewien plus – są doskonałym źródłem nowych słów, dla których przykładów w porządnych słownikach na pewno jest sporo. Tak więc nie pozostaje nam nic innego, tylko tworzyć własne bazy na podstawie istniejących – zwyczajnie je ulepszać!

Dzięki nauce zdań nie tylko umiemy zastosować dane słowo w kontekście, ale i nauka przebiega zdecydowanie szybciej, bo kojarzymy je z konkretną sytuacją.
Ucząc się nowych słów i zwrotów staram się pamiętać o kilku bardzo ważnych rzeczach, które kiedyś przeczytałem w jakiejś książce, a mianowicie o:


1.       Dodawaniu nowych znaczeń do znanych nam już słów.
2.       Rozumieniu słów nie tylko w znaczeniu dosłownym, ale i w przenośni
3.       Rozwijaniu wiedzy dot. kolokacji
4.       Używaniu szerszego zakresu idiomów
5.       Nauce tworzenia wyrazów pochodnych od wyrazu podstawowego (derivation)
6.       Poszerzaniu zakresu słownictwa dot. określonego tematu


Może nie jest to nic odkrywczego, ale z doświadczenia wiem, że nie zawsze pamiętamy, z czym je się nauka słownictwa i często ograniczamy się do pewnych zasad, zaniedbując inne, a równie ważne. Odkąd wypisałem sobie te zasady, uczę się bardziej świadomie, widzę różnicę, która daje motywację do nauki słownictwa, za którą wcześniej nie przepadałem. Zawsze uciekałem w gramatykę, ale teraz muszę stwierdzić, że lubię je równie bardzo.

Czym Wy kierujecie się przy nauce słownictwa? Czy od początku uczycie się całych zdań, a może w ogóle ich się nie uczycie? Również pamiętacie o wyżej wymienionych zasadach? Może macie jakieś lepsze pomysły? Chętnie poczytam i dowiem się czegoś nowego.


W jednym z kolejnych wpisów opowiem, jak korzystam z Anki, jak tworzę własne bazy, skąd czerpię słownictwo, jak się uczę. Życzę Wam pracowitego tygodnia z językami! :)

4 komentarze :

  1. Ja raczej nie uczę się całych zdań, dla mnie to jednak strata czasu. Powyżej poziomu B2 nie tłumaczę słówek na polski tylko uczę się definicji w języku docelowym. Wcześniej pracowałam z Anki, efekty są świetne, ale strasznie nudno się z nim pracuje. Po drugie brakowało mi wymowy (nie chciało mi się tracić czasu i ściągać nagrań). Teraz pracuję z aplikacją Cram, która wprawdzie nie wylicza tak, jak Anki, ale ma wbudowaną naturalną wymowę w wielu językach. W ten sposób zapoznaję się z nowymi słowami, a jeśli wcale nie chcą mi wejść do głowy to w końcu przepisuję je do Anki. Ale to już w ostateczności i gdy znam ich wymowę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm ja jakoś nie wyobrażam sobie tracić czas na "słownikowanie", bo raz dwa by mi uleciało. Wolę nauczyć się 30 zdań dziennie niż 30 słówek, bo słówka mi się mieszają, a tak to od razu kojarzę po kontekście o co chodzi. Ale przyznaję, że ciekawa metoda. Poza tym da się obejść problem wymowy. W każdym słowniku masz zapis fonetyczny, więc ja kopiuję do anki, przecież nic więcej nie trzeba. No gorzej będą mieli Ci, którzy nie znają alfabetu fonetycznego. :)

      Usuń
    2. Nauka całych zdań to ciekawy pomysł, nigdy tego nie robiłam, więc sobie trochę tego nie wyobrażam ;). Też korzystam z Anki, ale mnie szybko nuży, no i trafiają się wyrazy, których za Chiny ludowe nie jestem w stanie zapamiętać. Najlepiej uczy mi się poprzez układanie zdań ze słownictwem (ale tu jestem wygodna i wolę zdać się na książki niż na twórczość własną), oglądanie filmów i czytanie książek. Z filmów wchodzą mi do głowy całe wyrażenia, a z książek pojedyncze wyrazy. Nie do końca jestem zadowolona z tej metody, bo nie widzę swojego postępu (nie wiem, ilu słówek się nauczyłam) i przez to mam wrażenie, że stoję w miejscu.

      Usuń
    3. Jest to bardzo skuteczny sposób. Na początku też byłem mega sceptyczny, myślałem, że to strata czasu. Kiedyś mój wykładowca pytał nas, jak uczymy się słówek. Powiedział, że on się uczył w zdaniach, bo gdy znał zdanie, mógł dowolnie je zmieniać i rozbudowywać, a dodatkowo polepszyło mu się wyczucie językowe, znał przyimki, które łączą się z danym czasownikiem, widział, kiedy omijać przedimki, które słowo jest niepoliczalne, gramatyka skoczyła. Muszę przyznać, że jego jeszcze nikt niczym nie zaskoczył. Myślałem sobie: mam siedzieć i aż 300 zdań zapamiętać na kolokwium poniedziałkowe w niedzielę? Okazało się, że przeczytawszy kilka razy zdanie już je umiałem, nie było mowy, żeby się pomyliło z innym wyrazem. 300 słówek w 2 godziny to byłoby nie do wykonania. Same wyrazy często są tak podobne, że samych nie da się zapamiętać. Też wcześniej nie widziałem rezultatów, ale odkąd przestawiłem się na tę metodę, świetnie! Okazało się, że mogę w krótkim czasie przyswoić wiele słówek. Zauważyłem też, że często słyszę w serialach te słówka, które dopiero co przyswoiłem. Mega budujące. A jak znam zdanie, to mogę niemalże w mgnieniu oka sam je użyć, czyli szybciej wchodzi do zasobu słownictwa aktywnego. :)

      Poza tym zauważyłem, że często znam słówko właśnie biernie i nie wiem do końca jak go użyć, bo okazuje się, że wychodzi kalka z polskiego. :)

      Polecam chociaż spróbować, skoro mówisz, że trudno zauważyć skok. Ja ostatnio usłyszałem podczas oglądania serialu jednego dnia 4 słowa, których się nauczyłem. :)

      Usuń