6/21/2014

Moje języki obce

Hej! :) Dzisiaj przychodzę do Was z nowym postem. Mam akurat chwilkę czasu przed nauką na egzaminy. Ten wpis to swojego rodzaju rozgrzeszenie. Po raz pierwszy głośno wypowiem się na temat mojej znajomości języków obcych. Post ten przyda się również, gdy za jakiś czas będę chciał porównać progres. Wszystko czarno na białym - to lubię. Ok, zaczynamy.

Język angielski
Pierwszy kontakt z językiem angielskim to 3 klasa szkoły podstawowej, zajęcia dodatkowe, polegające głownie na zabawie, niczego mnie nie nauczyły, gdyż szybko zrezygnowałem.
Jako obowiązkowy był dopiero w gimnazjum, wtedy też nic nie umiałem i nie rozumiałem, o co w tym systemie w ogóle chodzi. Dodatkowo okres buntu niewiele pomagał w jakiejkolwiek nauce.
Okres technikum to czas przełomowy. Polubiłem, gdy okazało się, że wyprowadzam się do USA na stałe. Plan ten ostatecznie nie wypalił, ale miłość do języka pozostała. Moja nauka wcale nie była jakaś systematyczna i intensywna. 3 h angielskiego w tygodniu podczas regularnych zajęć w szkole średniej bez nauki w domu wystarczyło, by maturę podstawową zdać na: pisemną 92%, ustną 100%.
Wtedy postanowiłem złożyć dokumenty do NKJO w moim mieście i tak oto jestem już prawie na 3 roku – aby do października.
Mój poziom znajomości języka – C1

Język hiszpański
Języka hiszpańskiego nauczyłem się w dużej mierze ze słuchu. Tak, wiele lat oglądania w dzieciństwie telenowel zapoznały mnie ze słownictwem, podstawowymi strukturami gramatycznymi. Powiem Wam, że to wspaniały pomysł na naukę języka. Wszystko nieświadomie kumuluje się w Waszej głowie. Dzieciom przychodzi to zdecydowanie łatwiej.
O tym, jak bardzo pomogły mi telenowele, dowiedziałem się na 1 roku studiów, kiedy zapisałem się na warsztaty z języka hiszpańskiego. Nie potrafiłem wyjaśnić struktur gramatycznych, jednakże używałem ich poprawnie, a ćwiczenia wykonywałem bezbłędnie. Czasowniki odmieniałem tak, jak to robili w telewizji. Kiedy pani zapytała o jakieś słówko „z wyższej półki”, a ja wiedziałem, co ono oznacza, mówiła, że chyba się tu marnuję. Rozumiałem teksty pisane i słuchane, podczas gdy inni otwierali oczy ze zdziwienia, bo przecież nigdy nie miałem w ręku żadnej książki do hiszpańskiego.
Podczas tych 2 lat ułożyłem sobie w głowie gramatykę, teraz wiem, skąd co się bierze. Hiszpański to od dzieciństwa moim zdaniem najpiękniejszy język na świecie.
Mój poziom znajomości języka – A2/B1

Język niemiecki
Języka niemieckiego uczę się tyle samo, co angielskiego – 9 lat! Jako obowiązkowy od 4 klasy podstawówki. W gimnazjum przerwa, od szkoły średniej znów wrócił, no i na studiach w ramach lektoratu. Nie zaszedłem niestety zbyt wysoko z poziomem, bo w każdej nowej szkole wszystko maglowane było od początku. Nie jestem zbyt zadowolony z tego powodu, ale wierzę, że jeszcze mogę nadrobić ten stracony czas!
Mój poziom znajomości języka – A2

Język japoński, język koreański
Poziom zerowy, podstawowe zwroty opanowane, ale miłość jest. Do japońskiego od bardzo dawna, natomiast koreański to nowe (mam nadzieję nie tylko) „widzi mi się”.
Jak tylko uporam się w miarę z angielskim i hiszpańskim, wezmę się za któryś z nich. :)


A Wy, jakich języków się uczycie? Jakich chcielibyście się uczyć? Długo się uczycie? Jak z poziomem znajomości? Chętnie poczytam w komentarzach. :)

14 komentarzy :

  1. Zadajesz dużo pytań ;) Może zacznę od początku. Uczę się obecnie kilku języków (część to raczej szlif niż nauka): angielski, portugalski, francuski i hiszpański. Wszystkie oprócz ostatniego znam bardzo dobrze. Co do hiszpańskiego to chciałabym go podciągnąć do poziomu B1 (przez najbliższe 3 miesiące). Mam nadzieję, że mi się uda :)

    Marzenia językowe to trochę inna sprawa. Jest tak dużo fajnych języków, a tak mało czasu ;) W przyszłości chciałabym wrócić do włoskiego oraz nauczyć się katalońskiego, oksytańskiego. Być może jeszcze coś z trudniejszych języków np. hebrajski lub arabski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że znasz już tyle języków. Powodzenia życzę!

      PS Mam ten sam cel, B1 do końca wakacji. Oby nam się udało! :)

      Usuń
    2. Przy odrobinie motywacji i wytrwałości z pewnością się uda :)

      P.S. Lubię uczyć się języków i dlatego jest ich już tyle. Jednak jak na perfekcjonistkę przystało nie do końca jestem zadowolona. Ciągle chcę wiedzieć więcej.

      Usuń
    3. To mam do Was obojga pytanie - w którym momencie uznajecie, że jesteście usatysfakcjonowani z poziomu Waszego języka?

      A w ogóle witam kolejnego językowego blogowicza :)

      Usuń
    4. Ja czuję się dobrze, gdy mam niemalże bezbłędnie przyswojone B1. Ktoś może powiedzieć, że to naprawdę niewiele. Ja natomiast uważam, że to świetna podstawa do szlifowania języka. Znam wiele osób, które trafiały na filologie pisząc podstawę na 70%, ale problemy ciągnęły się do końca.

      Osobiście wolę trochę dłużej "pomiętolić" pierwsze 3 poziomy, bo to takie rusztowanie językowe. Na tym się buduje resztę.

      Poza tym można się dogadać, wiele osób nawet wyjeżdża po maturze (nawet nie pisząc jej najlepiej) i daje sobie radę za granicą. :)

      Oczywiście nie twierdzę, że na B1 powinniśmy zaprzestać - bynajmniej. Jeżeli chodzi o to, który poziom dałby mi kompletną satysfakcję znajomości języka - o wiele wyższy. Warto walczyć o bycie najlepszym. Nie ma nic przyjemniejszego, niż rozmowa z native speakerem w jego języku i bycie pewnym siebie w trakcie rozmowy. :)

      Tak mnie zaciekawiłaś tym pytaniem, że zastanawiam się, co Ty o tym sądzisz? :)

      Usuń
    5. No właśnie sama nie wiem, jaki poziom byłby dla mnie satysfakcjonujący, bo zaczynam mieć wrażenie, że nie ma takiego ;).

      Kiedyś, czasy gimnazjum/liceum, myślałam, że świetnie by było dogadywać się z Muttersprachlerami, czytać książki i oglądać filmy bez napisów we wszystkich językach, których się uczyłam (a było ich sporo). Teraz mój niemiecki to C1/C2, angielski okolice C1. W obydwu czytam książki, oglądam filmy/seriale - raz z napisami, raz bez, dużo zależy od dialektu/akcentu. Jeśli chodzi o dogadywanie się z tubylcami, to w żadnym nie mam problemów - załatwiałam i w Niemczech i w UK sprawy w banku (zakładanie/likwidacja konta itp), rozmawiam o wszystkim itp, ale nadal nie satysfakcjonuje mnie poziom moich języków, bo zawsze trafi się coś, czego nie zrozumiem, albo coś czego od dawna nie używałam i zapomniałam.

      Panie premierze, jakie cele sobie dalej wyznaczać :P?

      Usuń
    6. Wow, wysoko wysoko. Świetnie!
      Sama widzisz więc, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. W sumie gdyby nie to, pewnie wcale byśmy się nie uczyli. :)

      Usuń
  2. Angielskiego uczę się od niepamiętnych czasów, ale nadal nie jestem zadowolona. Maturę zdałam, ale zawsze mogło być lepiej. Poza tym ostatnie trzy lata to już nie była nauka, tylko walka o przetrwanie na najnudniejszych zajęciach.
    Od niedawna uczę się też hiszpańskiego, Na poziomie A2 swobodnie zdałam maturkę podstawową pisemną, bo na ustną się nie odważyłam.
    Przez pewien okres uczyłam się także francuskiego, ale nic z tego nie wyszło. Teraz mam w planach ponowić tę naukę.
    A później to może arabski? Zawsze chciałam znać ten język. Jednak w Polsce kiepsko z możliwościami edukacyjnymi. Ale dla chcącego nic trudnego, więc może kiedyś tam spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie to wygląda :) Jeśli natomiast chodzi o mnie, to moimi celami zawsze były języki mało popularne, dlatego też: duński, hebrajski, koreański, słowacki poszły w ruch:) Największą miłością pałam do tego pierwszego. Zapraszam do siebie, może ktoś również zafascynuje się duńskim? Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też znam trochę podstawowych słówek z japońskiego. Lata oglądania anime robią swoje. :)

    Jak wszyscy, to wszyscy:
    1) Angielski - od podstawówki. Znajomość zakończona magistrem, ale i tak nie dam sobie więcej niż C1.
    2) Francuski - w liceum i na kursach. Dobrnęłam do B1, niewiele pamiętam.
    3) Włoski - dopiero zaczęłam. Jestem na kursie A2.
    4) Suahili - na lektoracie i na studiach. Więcej niż A2 sobie nie dam, ale muszę się podszkolić. Tylko podręczników na wyższych poziomach brak.
    4) Hausa - na studiach. Kazali mi. Idzie jak krew z nosa - A1.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow świetnie! Szczególnie 2 ostatnie mnie intrygują. Jak się uczy? Trudne są? Ja chciałbym w przyszłości nauczyć się chociaż podstaw afrikaans :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Afrikaans to nie dla mnie, nie lubię germańskich, tylko angielski jestem z nich w stanie jakoś przetrawić. :) To nie to co języki bantu, te to brzmią cudownie, a suahili jest jednym z najprostszych z nich. Gramatyki nie ma aż tak wiele do opanowania, właściwie to po kursie na A2 zna się już niemal całą. A hausa? Nie dla tych, którym słoń na ucho nadepnął, bo ma tony. Tylko dwa, ale jednak. I te straszne głoski glotalizowane, których nie mogę się nauczyć wymawiać... To język czadyjski, z tych bardziej znanych języków to najbliżej mu chyba do arabskiego i hebrajskiego.

      Przyznam, że jak tak sobie pochodziłam po blogach językowych, zaczęłam zazdrościć. Zakładam własny! http://suahilionline.blogspot.com/ - na razie nic tam nie ma, ale będzie. :)

      Usuń
    4. Wow to mnie zaskoczyłaś z tą gramatyką. A bloga już obserwuję :)

      Usuń